Koncert Finntroll, Týr, Skálmöld – Wrocław, Alibi, 11.09.2013

finntroll bilet
Ciężkie gitarowe brzmienia z powodzeniem łączono już m.in. z muzyką poważną czy elektroniczną. Ostatnio coraz więcej sympatyków zdobywa mariaż metalu z folkiem. Okazuje się, że skoczne ludowe rytmy znakomicie komponują się z rockowym instrumentarium. Wszak metal to też bardzo „skoczna” muzyka – zachowanie publiczności na koncertach jest tego najlepszym dowodem. Folk wniósł do ostrego grania nie tylko sporą dawkę melodii, ale również oryginalności, o którą coraz trudnej w przypadku czystego metalu, gdzie inspiracje są wciąż te same. Większość młodych zespołów, niezależnie od pochodzenia, chce być kolejną Metallicą, Iron Maiden, Slayerem itp. itd. Natomiast kapele, które wprowadzają do swojej muzyki elementy folkloru, inspirują się zazwyczaj muzyką ze swojego regionu. Dlatego na wrocławskim koncercie w ramach trasy Blodsvept Over Europe inaczej zabrzmiał zespół z Islandii (Skálmöld), inaczej z Wysp Owczych (Týr), a jeszcze inaczej z Finlandii (Finntroll), mimo że wszystkie te kraje są położone na północy Europy.

Zespoły występujące w roli suportu zazwyczaj są skazane na granie dla garstki osób, które stoją nieruchomo, obserwując koncert z oddali z piwkiem w dłoni. Tym razem było inaczej. Gdy zaczynał grać Skálmöld, spora grupa ludzi pod sceną była już gotowa do zabawy. Mimo że viking metal w wykonaniu Islandczyków brzmi jeszcze dość surowo, to ich półgodzinny występ należy zaliczyć do udanych. Gdy popracują trochę nad własnym stylem, może jeszcze zrobić się o nich głośno. 

W przeciwieństwie do Skálmöld, Týr to starzy wyjadacze, którzy na tej trasie promują swój siódmy album – "Valkyrja". Wiele osób przyszło właśnie dla nich, sądząc po tym, co działo się podczas ich koncertu. Między sceną a publiką nie było żadnej fosy, zespół był zatem na wyciągnięcie ręki, tak że można było rozwiązać muzykom sznurowadła. Co chwilę na scenę wpadał ktoś, kto chwilę wcześniej dryfował na rękach innych uczestników zabawy. Ochrona miała więc pełne ręce roboty, a członkowie Týr pełne portki ze strachu przed zderzeniem z fanem lub częściej fanką, bo w większości u stóp muzyków lądowały kobiety. Nie bardzo mogli zrobić unik, bo scena w Alibi metrażem nie imponuje i trudno poruszać się po niej swobodnie. Nie imponowała również setlista, bo Farerowie mieli do dyspozycji tylko 45 minut. W tym czasie zaprezentowali trzy nowe kompozycje, a ze starszych zabrzmiały m.in. "Hold the Heathen Hammer High", "Sinklars Visa" i "Shadow of the Swastika". Pozostał więc pewien niedosyt (zabrakło chociażby "Hail to the Hammer"), ale to nie Týr występował w roli gwiazdy wieczoru.

Gdy swój koncert rozpoczął Finntroll, desant fanów na scenę oczywiście się nie skończył. Wręcz przeciwnie, Finowie zagrali bardzo energetyzujący koncert i tym razem chyba nikt nie był rozczarowany. Muzycy, przyozdobieni w długie, trollowe uszy, skupili się wprawdzie na wydanej w tym roku płycie "Blodsvept" (która akurat nie jest moją ulubioną pozycją w dyskografii fińskich trolli, choć po koncercie słucham jej bardziej przychylnym uchem), ale poza tym w ciągu niespełna 90 minut zaprezentowali przekrój przez całą twórczość, grając średnio po dwa utwory z każdej płyty (nie liczę akustycznej "Visor om slutet"). Usłyszeliśmy m.in. "Svartberg", "Slaget vid blodsälv", "Under bergets rot", "Solsagan", a z nowości "Blodsvept", "Mordminnen" czy "När Jättar Marschera". Wyjątkowo tym razem nie miałem zarzutów co do nagłośnienia – ani wokal Vretha, ani folkowe partie grane częściowo na klawiszach, a częściowo puszczane z playbacku, nie zginęły pod ciężarem gitar i perkusji. 

Alibi to specyficzne miejsce do grania koncertów. Aby dostać się z "garderoby" na scenę, muzycy muszą przeciskać się między fanami przez pół klubu, dlatego często odpuszczają sobie schodzenie ze sceny i ponowne wychodzenie na bis, i grają wszystko "za jednym zamachem". Psuje to dramaturgię koncertu, ale takie są warunki. Tak było i tym razem – przed "Trollhammaren", zaplanowanym na koniec podstawowej części koncertu, Vreth powiedział, że zagrają od razu bisy. I tym sposobem tuż po opowieści o trollu, który jechał hummerem (ten kawałek już zawsze będzie mi się kojarzył z polską przeróbką), zabrzmiały jeszcze "Nattfödd" i "Jaktens tid". Zabrakło mi tylko "Aldhissla", co nie zmienia faktu, że była to niezwykle udana inauguracja nowego sezonu koncertowego.


Podobne artykuły:
Sabaton, Eluveitie, Wisdom - Wrocław, Hala Orbita, 1.03.2013
Percival Schutenbach, Quo Vadis - Wrocław, Madness, 22.02.2013
Arkona, Dalriada, Darkest Era - Wrocław, Firlej, 14.10.2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz